Jak każdy śledzący temat wie,volksfink od jakiegoś czasu miał status FOR SALE,pojawił się nawet dwa razy na allegroszu,lecz efektem tego była cała masa propozycji "deal-ów życia" typu wymiana na golfa 3, renuweczki w garbio, czy inne gówna ,które tylko obrażały szczura. Pomijam tez całą rzeszę specjalistów chcących zbudować hoodride za 3 tyś zł lub tych mających dylemat czy silnik w garbie oby na pewno jest z tyłu ;)
Stali bywalcy tego bloga i ci którzy zdążyli mnie poznać ,wiedzą że nigdy nie czułem się i czuć nie będę "garbusiarzem" ,jakoś nigdy nie podłapałem tego woodstckowego klimatu,z którym Ci ludzie mają zwyczaj obcować,przynajmniej w Polsce.Zawsze odnosiłem wrażenie,ze jednak większość z nich wciąż żyje latami 90tymi i "Jarocinem" -coż do Kaliforni jest to jednak spory kawałek :) i w kilomtrach i co najważniejsze w mentalności .
Ponieważ to jest przedostatni post na tym blogu,chciał bym podziekować wszystkim ludziom,bez których ten projekt nigdy by nie powstał.Przede wszystkim Czopkowi,który udostępnił mi swój warsztat,wiedzę i czas ,Tymon za klamoty i tysiące godzin przegadanych przez tel. Chłopakom z calook-a i Sokołowi-tylko w Was nadzieja ,niech california wypełnia całe wasze życie,Gerardowi ,który tez dosć mocno wspomógł ten projekt i przede wszystkim mojej najpiekniejszej i najwspanialszej Karoliszce,która dzielnie znosiła pustki w domu i moją monotematykę :) :) :)
Nie chce zdradzać w czyje ręce trafił Volksfink i po ulichach jakiego miasta bedzie szurał rurami,zapewniam jednak,że trafiał najlepiej jak tylko mógł i bedzie kochany tak jak kochany był prze ze mnie ( moze nawet bardziej).
Kończąc ten wywód,pragnę raz jeszcze podziękować wszystkim tym,których spotkałem na drodze do wskrzeszenia życia w garbie !!!!